25 lat temu nasza praca nie zaczynała się od kliknięcia „Drukuj”. Zaczynała się od słoja, patyka i… ogromnej niepewności. Pamiętam te chwile: kropla za dużo i kolor uciekał. Kropla za mało – i wszystko od nowa. Czasem chciało się płakać nad słoikami z farbami, gdy klient czekał na swój wymarzony odcień, a my walczyliśmy o każdą tonację.
Zaciąganie matryc, wyświecanie sit, a potem ich mycie… Ten duszący zapach rozpuszczalnika zostawał z nami na długo. Każde sito to była godzina ciężkiej, fizycznej pracy. Samo przygotowanie matrycy trwało dłużej niż dzisiaj druk całego nakładu! Druk, suszenie w tunelu i ten straszny upał. Każda koszulka przechodziła przez nasze ręce po kilka razy.
To było rzemiosło w najczystszej, ale i najtrudniejszej formie. Dziś już oficjalnie i z dumą zamykamy etap tradycyjnego sitodruku. Wybieramy nowoczesne technologie, dzięki którym jest czyściej, szybciej i równie trwale. Ale to tamta „szkoła cierpliwości” nauczyła nas najważniejszego: że w nadruku liczy się każdy, najmniejszy detal. Dziękujemy, że jesteście z nami.